I koooooniec z tańcami,
klasowym puzzlem, kawałkiem szkolnej całości,
bez defilady nagrodzonych
,
z równymi upominkami dla każdego,
po nocce spędzonej na zawijaniu w „sreberka” kostek Dobrodziennika
.Po wielu latach, oj, wielu, dotarło do mojej belferskiej łepetyny, że koniec roku to radość przecież i euforia 😅. Dlaczego więc katujemy się jak kraj długi i szeroki tworem akademią zwanym, why pytam??? Toż to mordęga, piekło oraz bezsens, czujecie przecież tak samo! Co sprawia, że szkoły w całej swojej masie produkują ten bezsens??? Ano, myślę (bo czasem mi się to przydarza) że to NAWYK taki jest. Nawyk, proszę Was, rzeczą bywa niebezpieczną, to już stwierdzili fachowcy od psyche i tych innych operacji wyższego rzędu. Nawyki bywają beee, ale czasem są okej. Moim nawykiem jest tropienie w sobie tych beeee i deptanie ich bezlitosne. Tak więc, przyrzekam uroczyście, że już nigdy, ale to przenigdy nie zapodam moim uczniom żadnych drętwot w ostatnim dniu roku szkolnego. Żadnych smutków, że nie ma nagrody czy tam paska. Żadnych przemówień.
Tylko radocha, duma, że ZROBILIŚMY TO RAZEM!
Czego życzę wszystkim szkołom świata
Belferka Zosia