Po co mi to przed emeryturą?

Jakiś tysiąc lat wstecz myślałam, że dobra lekcja to ta cicha. Wtedy, wiadomo, belfer ma charyzmę. Dyscyplina, muchę bzykającą słychać, uczeń karny i doopy nie rusza z krzesła 🤨. Szept dozwolony, o długopis czy tam ołówek. A, im więcej stopni, tym lepiej uczę. Mój rekord to trzydzieści pięć słodkich cyferek 🙈, rubryki dorabiałam w dzienniku (papierowy wtedy był). Jak bardzo byłam dumna ze swojego belferstwa! Tak było, panie…

A już nie jest 🤷‍♀️.

Ostatnio usłyszałam, że „te nowoczesne wymysły nie dla mnie, ja trzy lata mam do emerytury”.

Czyli że co? Przez trzy czy nawet dwa lata można mieć gdzieś zmiany??? Bezdyskusyjne wskazania nauki, na przykład neurodydaktyką zwane?

A tam, wezmę sobie na luz 😏, mam gdzieś potrzeby tego i jeszcze następnego rocznika, a to nic, że kilkadziesiąt dzieciaków być może się męczy, co mnie tam 😝. Mnie też nie doceniają 😥. Wynalazki jakieś z tym ocenianiem informacją zwrotną. No i muszą się stresować, przecież. Życie to ciągłe nerwy, trzeba ich przygotować. Ja tak miałam/em i na człowieka wyszłam/wyszedłem.

Taaaak…

Nie chce mi się już przekonywać, wskazywać, proponować, zapraszać, serio.

Pogadajcie może z zoomerami i zaserwujcie im jojczenie w stylu 👉 „Nie wiem, co jest z wami, jakieś takie słabe to wasze pokolenie, od razu depresje i inne bzdury. My też mieliśmy trudno, ale zaciskaliśmy zęby i dawaliśmy radę!”.

Usłyszycie, że między światem waszym a współczesnych młodych to przepaść. Świat BANI to bombardowanie trylionami bodźców, wzorców, wymagań, niepewności, ekranów,  petardami zmian, wszystko w osiągach kosmicznych. Naprawdę też tak mieliście? Z tym samym światem się mierzyliście?

Wiadomo, nie 🤷‍♀️.

To dlaczego tak trudno zrozumieć, że szkoła też musi być inna ???

Moja jest już inna. I mam niecałe dwa lata do emerki 🙊, o jeżuuuuu.

Załączam dla uwagi fotki z lekcji pełnej ruchu, emocji (oj, trudno je było momentami pohamować), sprawdzającej, monitorującej, kształcącej kompetencje, po prostu uwzględniającej POTRZEBY współczesnej szkoły. W tym mojej fizis, kiedy knuję i się cieszę, że knuję.

A było tak, że jako lekturę uzupełniającą klasa „Ale Drama” wybrała książkę „Charlie i fabryka czekolady”. SAMI wybrali. I przeczytali. Sprawdziłam.

 Jak?

  1. Szukali schowane gdzieś w sali zaproszenie do fabryki czekolady. Przy okazji znaleźli wieeeelką czekoladę, którą szybko pochłonęli 🤤. Ale to były emocje! Ale był hałas i ruch!
  2. Szukali zadań – odpowiedzi do odwróconej kartkówki ze znajomości treści lektury, które były poutykane w różnych miejscach, a każdy musiał znaleźć przynajmniej jedną (co się działo!).
  3. Układali pytania do odpowiedzi i to nie było proste 😅. Żeby ułożyć pytanie, na przykład do odpowiedzi, która brzmi: „Pięć”, trzeba wiedzieć, że chodzi o pięć złotych talonów.
  4. Odpowiadali w grupach na te wcześniej indywidualnie ułożone pytania, odrywając „liście” z „kapusty”. Bo właśnie z kartek z pytaniami od dzieciaków ułożyłam taką główkę kapusty. To zadanie (odpowiadanie grupowo na pytanie) jest pełne min i mielizn – bo jak tu na przykład powstrzymać się przed rzuceniem odpowiedzi, zanim się człowiek skonsultuje z grupą?! Kiedy ma się ADHD, spectrum, niedostosowanie i jest się cudownym Aspikiem? Hm…i oj… Ćwiczymy w każdym razie 🤗.

Czy sprawdziłam znajomość treści? I owszem 💪.

Czy czuję się dobrze z tym, że nie była to kartkówka? Doskonale 💪!

Czego i Wam życzę

Belferka Zosia

(Poniżej parę plików w Wordzie do pobrania i edycji dla swoich potrzeb.)

Odwrócona kartkówka

List

Zaproszenie