Co z tymi nagrodami? I jak to jest z prezentami?
Od wieków chciałam napisać ten post. I przyszedł moment, w którym czuję, że mogę, bo tak 😊
Nagrody na początek, a będzie grubo, uprzedzam. I kontrowersyjnie, cieszę się bardzo 😁 .
„Wszyscy się chwalą, więc ja też”. Albo „Są chwile, które wynagradzają tobie wszystkie trudy tego zawodu”. Czy jakoś tak. Jak to zatem, kochani belfrzy, jest z tymi nagrodami 🧐? Prowokacyjnie dołączam chaotyczne zdjęcia nagród, bo tak 😊
Wywnętrzę się najpierw, jak jest z tym u mnie. Impulsem było dzisiejsze spotkanie Przemka Staronia w ramach „Wirtualnych Targów Książek”. Przemek powiedział coś, z czym się opór zgadzam. Znalazłam potwierdzenie od mądrzejszego ode mnie człowieka, że można całkiem wnętrze swoje odkryć i to nie jest ekshibicjonizm 🙂
Całe szczęście 🤗 !
Ten blog w założeniu ma być samą właśnie szczerością, toteż napiszę w końcu, z czym wiąże się u mnie nagroda. Otóż, NAGRODA, szlaczek, to u mnie wielka konfuzja, zażenowanie i dyskomfort. Serio, serio. Oraz sztuczny uśmiech, bo trzeba. Tak mam. Niestety. Również w tym roku. I można by tu teraz pociągnąć temat w stronę psychoterapeutycznych rozważań – a dlaczego, a pewnie coś w dzieciństwie nie tak, a idź w stronę słońca, samoakceptacji, a może minefulness… ale ja nie o tym chciałam. Bo jakie mam myśli? To ważniejsze jest. Właściwie, jakie mam pytania! Otóż to!
👉 Po pierwsze, dlaczego ja, a nie X, która/y robi więcej i lepiej? Bo robi!
👉 Po drugie, czy nagroda ma mnie motywować, czy może twierdzi: „Jesteś ok, nie zmieniaj nic”?
👉 Po trzecie, jakie są kryteria, które decydują ostatecznie, że ten belfer w tym roku zasługuje, a tamten nie (bo nie znam, nie znalazłam, nie opublikowano, nie zaznajomiono)?
👉 Po czwarte, jeśli odmawiam znaczenia nagrodom w edukacji, to dlaczego mam się cieszyć z mojej?
👉 Po piąte, jeśli wspomniana/ny na początku X byłaby/byłby bardziej ekstrawertyczna/y, no wiem, gdyby publikowała/ł, blogowała/ł, „chwaliła/ł się”, udzielała/ł, doczekałaby/łby się NAGRODY?
👉 Po szóste, co z nauczycielami, którzy pracują na swojego maksa, ale ten maks nie jest tak może spektakularny, jest taki, wiecie, cichutki, czy oni NIGDY NIE DOCZEKAJĄ SIĘ NAGRODY?
👉 Po siódme, czy WAŻNE INSTYTUCJE są w stanie nagrodzić WSZYSTKICH naprawdę dobrze pracujących nauczycieli? Również tych, co się zmieniają, wykazują otwartość na zmiany, ale tak pomalutku, starają się? A jeżeli nie, to czy ten fakt nie podcina im skrzydeł?
👉 Po ósme, jeśli WAŻNE INSTYTUCJE nie nagradzają tych powyżej, tylko tych „najlepszych” (bez kryteriów zwykle, podejrzewam), to jak się to ma do idei pracy bez nagród, którą popieram, o której trąbią nurty wszelakie nowoczesnej edukacji?
👉 Po dziewiąte i ostatnie, ale najważniejsze dziś dla mnie pytanie – dlaczego moim ósmoklasistom, wychowanym od czwartej klasy bez ocen i nagród, dziś na kółku, kiedy wymsknęło mi się (jesteśmy przed konkursem kuratoryjnym): „Uwierzcie w siebie, naprawdę świetnie piszecie” zaświeciły się oczy? Widziałam to! Znam ich nie od dziś! A to nagroda przecież była, o zgrozo!
👉 Po dziesiąte, jednak – jak nagradzać, żeby docenić, a nie ocenić? (Tu uprzedzam, wszelkie artykuły na ten temat wytropiłam, przeczytałam, nadal nie wiem, nadal wątpliwości mam wielkie).
Głowa mi pęka po prostu od tych pytań 🤕 , a to nie wszystkie, uwierzcie. Dzięki, o przodkowie, że nie mam skłonności do depresji lub globus histericus, że twarda ze mnie sztuka!
Teraz prezenty.
Zdjęcia ostatnich również prowokacyjnie załączam, a co.
Moje pytania:
👉 Po pierwsze, jeśli jako urzędnicy publiczni nie możemy przyjmować prezentów, dlaczego nikt nas za nie nie zamyka, no może nie pozywa, nie stawia przed Wysokim Sądem?
👉 Po drugie, jeśli nikt nas nie oskarża za czekoladkę, to dlaczego oskarży za samochód?
👉 Po trzecie, gdzie znajdę zapis o granicy oddzielającej prezent od nielegalnej korzyści?
👉 Po czwarte, jak mam dzieciom, które złożyły się W TAJEMNICY i całkiem SAME na prezent oznajmić, że nie mogę go przyjąć?
👉 Po piąte, jak mam rodzicom, którzy złożyli się W TAJEMNICY i całkim SAMI na prezent oznajmić, że nie mogę go przyjąć?
👉 Po szóste, skąd się wziął w Polsce ten zwyczaj „obprezentowywania” nauczycieli? Kto i kiedy rozpoczął ten proceder? Czy żyje w ogóle jakiś człowiek, który jest w stanie odpowiedzieć na to moje pytanie?
👉 Po siódme, czy jeśli jakimś cudem wszyscy byśmy się umówili, że nie kupuje się prezentów nauczycielom i wszyscy jakimś cudem by się tego trzymali, to nikomu by nie było jakoś przykro? Czy dźwignęlibyśmy taką rewolucję? Jako rodzice i nauczyciele?
👉 Po ósme, czym tak naprawdę różni się NAGRODA od PREZENTU? Czy prezent dany z potrzeby serca nie stanowi nagrody za naszą pracę? Przecież jednak chyba właśnie stanowi?
No, bardzo mi trudno z tymi pytaniami. Nikt oczywiście mi nie odpowie, nic nie szkodzi, przyzwyczajona jestem 😊
Najważniejsze, że mi ulżyło, bo w końcu je wyartykułowałam. Nie wszystkie zresztą, ale co tam.
Belferka Zosia