Dawno inspiracji lekcji nie wstawiałam, sorki 🤗. Zajęta jestem bardziej niż zwykle, jak sporo z nas, Polaków. Na nic ostrzeżenia przyjaznych mi dusz, że powinnam rozłożyć siły, że trzeba rozsądnie, że najpierw o siebie zadbać, jak w samolocie. Jeśli chodzi o rozsądek, to kiepsko z nim u mnie, jak zwykle. Stare ze mnie drzewo, mocno ukorzenione w przekonaniu, że kiedy jest ból i rozpacz, to tylko akcja na full i 100% . Zero dobrostanu, ups. Żadnych półśrodków, żadnego wyważania, rozważania, gadania, tylko reakcja, mogą sobie kręcić głową i cmokać nad moją głupotą, trudno. A, i proszę mi nie mówić, żebym nie oglądała drastycznych relacji z wojny. Będę, bo to otwiera oczy, pokazuje właściwą perspektywę, uzmysławia kruchość szczęścia i pozwala na zrozumienie, co jest ważne, a co popierdułką. I że ciepła woda w kranie to luksus. A brudny samochód to nie problem.
Zewsząd jesteśmy torpedowani webinarami, szkoleniami, wykładami i konferencjami na temat, jak to trzeba z dziećmi ukraińskimi, jak to inaczej trzeba, z wyczuciem i empatią. Że nie tak, ale tylko tak, że jakoś szczególnie… A ja powiem, że szczególność jest u nas już od dawna nieszczególna, to norma, proszę was. Więc bez sensu jest trąbienie, że mam jakoś specjalnie się pochylić nad uczniem, bo to mamy od pewnego czasu wdrukowane w nasz zawód, serio, serio. Nie będę INACZEJ, nie szaleję, pochylam się nad nowym uczniem NORMALNIE, jak to zawsze robiłam. Z tym, że u mnie NORMALNIE, to właśnie szczególnie znaczy. Polskie, ukraińskie, każde inne, ze spectrum, z niepełnosprawnością, z depresją, z traumą, z tak zwanym niedostosowaniem to już przecież norma u nas, proszę państwa. Przyjęłam więc do mojego domu i do klasy dzieci z Ukrainy zwyczajnie. Tak właśnie, normalnie. Najpierw z pytaniem, jak i w czym mogę pomóc. W domu dodatkowo z gorącym rosołem o piątej nad ranem (bo jak moja babcia mawiała, rosół jest dobry na wszystko). Potem już z górki, czyli trzeba mi robić wszystko, żeby toczyło się bez fajerwerków i zwyczajnie. Bo zwyczajność, jak się okazuje, jest tym, czego nam najbardziej potrzeba, ot, taki towar deficytowy. Ale do brzegu 😅. Poniżej opisuję, jak ku zwyczajności podreptaliśmy sobie z moją piątą integracyjną. Przy okazji wrzucam propozycję zajęć z lekturą „Magiczne krzesło. Czerwone krzesło” w wersji trójjęzycznej, a co 💪!
Normalnie się poznajemy
W piątek informacja, że Wlad dołączy do nas od od poniedziałku. W niedzielę połączenie z dzieciakami na Teams i narada 👭👩🏻🤝👩🏻👩🏼🤝👩🏻👩🏼🤝👩🏼! Wyszło, że trzeba:
🚶♂️oprowadzić Wlada po szkole,
📱 mieć komórki z Google, żeby tłumaczyć w obie strony,
🙌 na przerwach dbać o to, żeby Wlad nie był sam 😊😍.
W poniedziałek normalna integracja, ale w dwóch językach 😊.
Pisanie swoich imion po polsku i ukraińsku (tu trzeba się dowiedzieć, w jakim języku dziecko chce się porozumiewać, bo może po rosyjsku) na cenówkach, które potem przykleiliśmy sobie na ubraniach.
Kilka słów o sobie, na przykład, co lubię robić najbardziej, w czym jestem dobra/y – dzieci polskie po ukraińsku, Wlad po polsku (przygotowanie za pomocą Google, jeśli ktoś nie ma telefonu, dzieci sobie pożyczają, a i ja użyczyłam).
Ikonki z podstawowymi komunikatami po polsku i ukraińsku – https://www.facebook.com/102882698208088/posts/473650247797996/.
Poza tym – wydrukowany plan i dostępy do Librusa dla Wlada oraz na przerwach wyznaczona ekipa oprowadzająca go po szkole. Atrakcja 🤩 – przywilej korzystania z telefonu 📱 w celach szczytnych (tłumaczenie). Przedtem wiadomość do wszystkich nauczycieli, że taka awantura 🙉🙈🙊(w sensie łażenia po korytarzach z, o zgrozo, komórkami, będzie miała miejsce).
Czyli, jak widzicie, żadnych fajerwerków, ale zabawy było dużo, śmiechów i łamania lodów tudzież 😊
W kolejnych dniach dołączyli do nas drugi Wlad, Angelina i Tima, toteż powtórzyliśmy procedurę, wszak się sprawdziła 😊.
Dodatkowo – zapytanie do rodziców i polskich opiekunów, czy dzieci będą korzystały z bezpłatnych obiadów. I wcale nie wszystkie chcą. Misja dla mnie – sprawdzić przyczyny rezygnacji. Okazało się, że nie smakują 😊, co rozumiem, bo mojej osobistej trójcy dzieciorów również nic nie smakowało poza domem🤷♀️ .
Inicjatywa – piszę na Librusie do wszystkich nauczycieli z propozycją zorganizowania popołudniowego, integracyjnego spotkania wszystkich dzieci z Ukrainy i ich rodzin oraz wychowawców. I już jesteśmy w fazie organizacji. Pomysły (wcale nie moje) – lepienie pierogów, gotowanie barszczu ukraińskiego, profesjonalny manicure (jedna z mam ukraińskich jest w tym fachowcem) i inne takie, wpłaty z dobrowolnych wpłat na daną usługę zostaną przekazane dla Ukrainy (rodziny ukraińskie zachwycone pomysłem, że mogą pomóc).
I jeszcze – podaję linki do różnistych ukraińskich pomocy/bajek/itede, które mogą się przydać:
– do nauki języka polskiego https://www.youtube.com/watch?v=UoEVSaQkst0&list=PLrqjotjOzuvJNUfdHm_iPE-oCSfE9FVbD
– bajki po ukraińsku: https://kazkowyjswit.pl/?fbclid=IwAR1TlEwXA7aCko43JMZuPLHHMzYnDqv_b_s7WhECnlKLlWYAJkHoiYfwRto
Tego jest mnóstwo w sieci, wystarczy chcieć poszukać.
Normalnie pracujemy, czyli my chociem wmiestje 😊:
Czworo dzieciaków z Ukrainy, a my akurat rozpoczynamy omawianie lektury, ale jak to???
🧐 Najpierw obejrzeliśmy film, żeby nowi chociaż mniej więcej się orientowali, o co chodzi 😊 Oczywiście, to nie wystarczy do gruntownego poznania książki, ale na bezrybiu… 🤷♂️ Następnie, jak zwykle, niezależnie od okoliczności, a więc NORMALNIE zaczęła się praca z lekturą.
Padło jednak pytanie, czy obcojęzyczni uczniowie wolą pracować osobno nad nauką języka polskiego, czy razem – nad projektem lekturowym. Okazało się, że wszyscy chcą „wmiestje” 😊. I się zaczęło, normalnie 😊. Połączyliśmy się w grupy, tyle że nowych uczniów, poza „systemem” przyłączyłam pojedynczo, każdego do innej grupy.
Później – dogadywali się, porozumiewali na różne sposoby i praca furkotała, ku mojemu zachwyceniu🤩.
Wyzwania dla grup w trzech językach znajdziecie tu: JĘZYK POLSKI, JĘZYK ROSYJSKI, JĘZYK UKRAIŃSKI.
Cel i kryteria sukcesu do cyklu lekcji z lekturą, również w trzech językach znajdziecie tu: NaCoBeZu 1., NaCoBeZu 2., NaCoBeZu 3.
I jeszcze zadanie dotyczące ogłoszenia: PO POLSKU, PO ROSYJSKU, PO UKRAIŃSKU.
Załączam między innymi zdjęcia pracy dzieciaków. Polsko-ukraińskiej pracy 😊. Przy okazji odkryliśmy niesamowite talenty kreślarsko-rysownicze kolegów i koleżanek z Ukrainy, popatrzcie🤩😮 !
Tyle, jeśli chodzi o pracę z lekturą. Z ogłoszeniem daję wybór dzieciom z Ukrainy, w jakim języku chcą napisać tę formę.
Pewnie zapytacie, co dalej? Jak będę pracować po omówieniu lektury, z innymi zagadnieniami? Otóż, mam plan 😎. Tam, gdzie da radę, będę tłumaczyła polecenia (tak jak z „Czerwonym krzesłem”). Może się zdarzyć, że omawianych zagadnień nie da się przełożyć na język i umiejętności ukraińskich dzieci. To będzie dla nich okazja do innej nauki. Wychodzę z założenia, że skoro dzieciom z Ukrainy przyszło żyć w Polsce, dobrze by było, żeby poznały tutejszy język w mowie i piśmie. Nie, to nie jest niecny plan asymilacji 😅. To plan pomocy w porozumiewaniu się, to plan wsparcia. Jakiś czas temu doświadczyłam migracji i wiem, jak ważna jest umiejętność porozumiewania się w języku kraju, do którego ciebie rzuciło. Jak bardzo imigrant chce umieć się porozumieć i czasem coś napisać.
Dlatego moja złota czwóreczka będzie się uczyła alfabetu łacińskiego, jeśli będzie chciała (a mam podejrzenie, że tak). Przygotowałam dla nich lekcje, które będą realizowali równolegle, to znaczy, że polskie dzieci będą zgłębiały przepaście naszej podstawy programowej 😊, a dzieci z Ukrainy będą poznawały język polski. Oparłam się na podręcznikach, które znajdziecie TU. Wyzwanie to jest, wiem. Dam wam znać, czy podołaliśmy 🤗💪.
Czego sobie bardzo życzę 😁.
Belferka Zosia